Ziarnko do ziarnka… Czy to jeszcze działa?

Przyśpieszające wciąż tempo życia i jego współczesny tryb skłaniający do natychmiastowej gratyfikacji sprawia, iż staropolska mądrość wyrażona przysłowiem „Ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka” przestała w ostatnich dekadach być w cenie. A szkoda. Gdyby zastosować się tak po prostu do gotowych, prostych zasad wyznawanych przez naszych dziadków i babcie, niewątpliwie żyłoby nam się lepiej, spokojniej i dostatniej.

W sferze finansowej metoda „ziarnka do ziarnka” jest ponadczasowa i uniwersalna, co oznacza, że działa zawsze, również w erze bankowości mobilnej i pizzy na telefon. W niczym się nie zdezaktualizowała, wręcz przeciwnie, jej moc potwierdza chociażby znany efekt procentu składanego (odsetek z oszczędności regularnie zasilających kapitał na lokatach bankowych), ale i ten najzwyklejszy, dobrze znany z dzieciństwa efekt świnki-skarbonki, która po pewnym czasie wrzucania drobniaków odwdzięcza się przyjemną sumką uzbieraną w różowym porcelanowym brzuszku. Może kwoty będące wynikiem regularnego oszczędzania małych sumek nie są spektakularne, zwłaszcza na początku, ale czy nie lepsze 50 zł (przysłowiowy rydz) niż nic? Dlaczego coraz częściej odchodzimy od tej prostej zasady?

Powodów jest kilka, z czego najważniejsze wydają się dwa. Pierwszym jest brak powszechnej edukacji finansowej. To, co kiedyś przekazywano słowem i przykładem z pokolenia na pokolenie, jakoś zanikło w codziennej bieganinie, a do tego po prostu przestało być cenione. Współczesny wychowanek (i zarazem ofiara) wszechobecnego konsumpcjonizmu często wręcz pogardza staromodną metodą oszczędzania drobnych kwot, uznając, że to dobre dla dzieci, a „poważnego człowieka” do wielkiego majątku nie doprowadzi. Może i nie doprowadzi, ale przynajmniej nauczy paru zdrowych nawyków, a nierzadko i ochroni przed długami, bo czasem nawet kilka stówek odłożonych „na czarną godzinę” może podreperować domowe finanse w sytuacji awaryjnej (jak choćby naprawa pralki czy samochodu). Poradników finansowych i przydatnych stron internetowych co prawda nie brakuje, ale ile osób po nie sięga? Nie ma wątpliwości, że ciągle jeszcze zdecydowanie zbyt mało.

Drugim powodem odrzucania metody „ziarnka do ziarnka” jest obecnie królujący styl życia podporządkowany zasadzie „muszę to mieć – i muszę to mieć natychmiast!”. Czyli mam na coś ochotę, to po to sięgam, a jeśli nie mam akurat na to pieniędzy, to nic nie szkodzi, wezmę kredyt, co się mam ograniczać. Jakieś grosze do skarbonki? Wolne żarty! Nie ma czasu na zbieranie grosików, chcę mieć to czy tamto, nie będę czekać, muszę kupić natychmiast. Efekt? Oddajemy bankowi w odsetkach o wiele więcej, niż uzbieralibyśmy do przysłowiowej świnki.

Oszczędzanie to odraczanie wydania pieniędzy, które się zgromadzi, problem w tym, że współczesny człowiek przyzwyczaił się do wydawania nie swoich pieniędzy, do życia na kredyt. W niektórych przypadkach (jak zakup mieszkania czy narzędzia pracy) nie ma innego wyjścia, jednak kredytu na wiele wydatków czysto konsumpcyjnych (nowy telefon, konsola do gry, skuter czy zmieniany co dwa lata samochód) można by uniknąć, gdyż są to zwyczajne zachcianki, które same w sobie nie są niczym złym, jednak pod warunkiem, że mamy na nie pieniądze. Sfinansować je mogłaby właśnie zawartość regularnie napełnianej skarbonki, która – bez względu na to, czy ma formę porcelanowej świnki czy konta oszczędnościowego w banku – działa właśnie według odwiecznej zasady „ziarnka do ziarnka” i poza wymiernym efektem finansowym przynosi naprawdę dużo satysfakcji. Czy nie warto byłoby chociaż spróbować?

Dodaj komentarz